Szybka decyzja - jedziemy do Bassano. Ma być pogoda, polatać w listopadzie - każdy by chciał. Na miejscu naszym oczom ukazuje się tłum. Jest to tłum międzynarodowy składający się głównie z Niemców, ale jest też sporo Węgrów no i oczywiście niezawodnych rodaków.
W ciągu 2 godzin tłum z ziemi przenosi się w przestworza i staje się tłumem przestrzennym, w którym każdy kręci co złapie i oczywiście w swoją stronę - doprawdy nie miałem pojęcia, że istnieje tyle kierunków krążenia. Wieczorem, po lataniu ten sam tłum szturmuje jedyny w okolicy lokal gastronomiczny. Na pół godziny przed otwarciem kilkudziesięcioosobowa grupa wygłodnialców kłębi się pod drzwiami by punktualnie o 18-tej w ciągu minuty wypełnić cały lokal, w którym to - zapewne z powodu najazdu turystów - na danie czeka się albo długo albo posiłek podany jest na zimno (no dobra - na nie gorąco).
Niedziela 4.11.2007. (Źródło: http://rapidfire.sci.gsfc.nasa.gov/subsets/)
© Tomo